poniedziałek, 10 listopada 2014

Pierwszy dzień.


Do dnia dzisiejszego bardzo dobrze pamiętam minę pielęgniarki wchodzącej do gabinetu trzymającej broszury w ręku. Na jednej z nich dostrzegłem napis ,,Cichy Zabójca". Uczucie które pojawiło się we mnie szybko zamurowało mnie w długiej, niekończącej się cichej chwili przerażenia...

Miesiąc wcześniej poszedłem oddać krew. Niby mała rzecz lecz dla mnie był to mój pierwszy raz więc z dumą niesienia pomocy chętnie położyłem się na fotelu i oddałem się w ręce pielęgniarki z  wielką, straszną igłą. No dobrze wcale nie była taka wielka po prostu chciałem podnieść wymiar owego wydarzenia. Akurat na małym ekranie wyświetlana była powtórka jednego z seriali więc czas ten minął mi bardzo szybko. Odbierając słodkości powoli już zapominałem o tym co przed chwilą zrobiłem.

Niestety los chciał inaczej i już po dwóch tygodniach list z krwiodawstwa przypomniał mi o moim wielkim akcie chwały. Na dość mocno pogiętej kartce widniał wielki czerwony napis abym jak najszybciej stawił się w przybytku częstującym niedobrą kawą, ponieważ mają wieści niecierpiące zwłoki.


Chwila ciągle trwała. Zamieniała się w moment, w godzinę, dzień a nawet rok ale ten przestępny. W końcu zaczęły do mnie dochodzić pierwsze słowa Pani Doktor która poinformowała mnie co znaleźli w mojej krwi. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to taka, że współczułbym wampirowi który skusiłby się na widok mojej szyi. Chciałem stamtąd jak najszybciej wyjść, wrócić do domu i w ciemnym kącie po prostu się załamać. Chciałem zagubić się w tej mrocznej pustce która ściskała mój brzuch, chciałem zniknąć...

Broszury które dostałem zawierały bardzo mało informacji więc zacząłem grzebać w czeluściach internetu co zdecydowanie było błędem. Zresztą w tej wielkiej sieci można się dowiedzieć, że nawet poprzez ból w kolanie można umrzeć. Pragnąłem jak najszybciej dowiedzieć się o mojej chorobie jak najwięcej lecz dobijała mnie mała ilość informacji a co najgorsze bardzo sprzecznych. Pozostało już tylko pogrążyć się w smutku który czułem w całym moim ciele. A może jednak nie?


Chciałbym tutaj zamieścić jak najwięcej informacji związanych z wirusowym zapaleniem typu C czyli HCV aby ktoś taki jak ja na początku swojej drogi nie był tak samo zagubiony w swoich myślach i aby przekonał się, że jest to coś co można pokonać i z czym można żyć.
Zagubiona duszo wiedz, że nie jesteś sam/a w swojej walce na początku jak i już w zaawansowanym stadium walki z tym strasznym smokiem który chce zjeść Twoją owieczkę. Na swoim przykładzie wiem, że normalne życie jest możliwe, potrzeba tylko małej pomocy.

zyjezhcv.blogspot.com 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz